O tym, że uwielbiam Ziaję już na pewno kiedyś wspominałam. Krem oliwkowy to kolejna perełka.
Występuje on w dwóch wersjach. Prezentowana przeze mnie, jak sama nazwa wskazuje, jest lżejszą wersją tłuścioszka. Moja cera jest mieszana, ale czasami lubi się przesuszać, więc oprócz lekko nawilżających i matujących kremów muszę mieć w zanadrzu coś mocniejszego. Pierwotna wersja kremu oliwkowego jest dla mnie jednak zdecydowanie za tłusta.
Krem na dosyć lekką konsystencję i bardzo przyjemny, oliwkowy zapach. Szybko się wchłania (oczywiście o ile nie przesadzimy z ilością), ale na mojej skórze pozostawiał warstwę tłustego filmu. Ze względu na ten fakt używałam go tylko na noc, ale możliwe, że przy cerach suchych i normalnych będzie on dobrym kremem po makijaż.
Z działania kremiku byłam bardzo zadowolona, przyjemnie nawilżał, nie podrażniał, nie zatykał porów. Czego chcieć więcej? Do tego oczywiście jak przystało na Ziaję cena nie jest wygórowana. Opakowanie ma dosyć sporą objętość, bo aż 200 ml dlatego można je również wykorzystać do innych celów po opróżnieniu. Mój słoiczek służy za opakowanie dla peelingu kawowego do ciała. :)
Skład kremu:
Jednym słowem przyjemniaczek z niego. :) Cena produktu to ok. 10 za 200 ml.
Ja się z kremami Ziaji nie lubię. Zapycha mnie parafina, która jest w nich w dość dużej ilości. ;)
OdpowiedzUsuńlubię go całkiem całkiem, jednak używam go okazjonalnie bo parafina w składzie lubi mnie zapchać :)
OdpowiedzUsuń